- Nie ma za co. Jak się nazywasz? - uśmiechnął się pokazują swoje zniewalające dołeczki.
- Skyrlet...- odpowiedziałam nieśmiało.
- Harry, miło mi- podał mi rękę, którą po chwili uścisnęłam.
- Fajnie się z tobą rozmawiało ale muszę iść- szczerze? Nie chciałam się z nim żegnać, ale brakowało mi odwagi, by prowadzić dalszą rozmowę.
- No dobrze- przytulił mnie na pożegnanie i poszedł. Stałam tam i patrzałam, na znikającą sylwetkę. Gdy już całkowicie zniknął mi z oczu, ruszyłam w stronę domu. I nagle mnie olśniło. Szybko pobiegłam do mojego pokoju i zajrzałam do mojej skrzynki. Wolno, ale dokładnie liczyłam pieniądze znajdujące się w niej. Było ich 20 tysięcy! TAK! Jednak 6 lat oszczędzania i od czasu do czasu wyłódzania UDAŁO MI SIĘ! Mogę mieć własny dom. Szybko wyszłam z domu i pobiegłam w stronę kamienicy, w której oststni widziałam parę mieszkań na sprzedasz. Weszłam do środka budynku i przemieżałam przez korytarze szukając czegoś na sprzedasz, w końcu znalazłam jakieś drzwi. Ostrożnie zapukałam i weszłam do środka. Stał tam dość gruby mężczyzna z małą bródką.
- Dzień Dobry, ja w sprawie mieszkania.- ostrożnie weszłam do mieszkania.
- Dobrze, więc proszę się rozejrzeć, a ja będę czekał na korytarzu- powiedział przyjaźnie i wyszedł.
W tej chwili znajdowałam się w przedsionku:
Następnie był salon:
Potem kuchnia:
A po chwili łazienka:
I w końcu długo wyczekiwany przeze mnie, mój pokój:
A w nim kolejna łazienka:
No i ostatnie pomieszczenie, pokój gościnny:
To wszystko było cudowne. Pobiegłam do sprzedawcy.
- Biorę- powiedziałam
- Jasne, to będzie 19 tysięcy, równo- uśmiechnął się. Dałam mu wyznaczoną sumę pieniędzy i pobiegłam w stronę mojego domu. Ale to co tam zobaczyłam, zamurowało mnie...