poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 2

- Dziękuję- uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Nie ma za co. Jak się nazywasz? - uśmiechnął się pokazują swoje zniewalające dołeczki.
- Skyrlet...- odpowiedziałam nieśmiało.
- Harry, miło mi- podał mi rękę, którą po chwili uścisnęłam.
- Fajnie się z tobą rozmawiało ale muszę iść- szczerze? Nie chciałam się z nim żegnać, ale brakowało mi odwagi, by prowadzić dalszą rozmowę.
- No dobrze- przytulił mnie na pożegnanie i poszedł. Stałam tam i patrzałam, na znikającą sylwetkę. Gdy już całkowicie zniknął mi z oczu, ruszyłam w stronę domu. I nagle mnie olśniło. Szybko pobiegłam do mojego pokoju i zajrzałam do mojej skrzynki. Wolno, ale dokładnie liczyłam pieniądze znajdujące się w niej. Było ich 20 tysięcy! TAK! Jednak 6 lat oszczędzania i od czasu do czasu wyłódzania UDAŁO MI SIĘ! Mogę mieć własny dom. Szybko wyszłam z domu i pobiegłam w stronę kamienicy, w której oststni widziałam parę mieszkań na sprzedasz. Weszłam do środka budynku i przemieżałam przez korytarze szukając czegoś na sprzedasz, w końcu znalazłam jakieś drzwi. Ostrożnie zapukałam i weszłam do środka. Stał tam dość gruby mężczyzna z małą bródką.
- Dzień Dobry, ja w sprawie mieszkania.- ostrożnie weszłam do mieszkania.
- Dobrze, więc proszę się rozejrzeć, a ja będę czekał na korytarzu- powiedział przyjaźnie i wyszedł.
W tej chwili znajdowałam się w przedsionku:
Następnie był salon:
Potem kuchnia:
A po chwili łazienka:
I w końcu długo wyczekiwany przeze mnie, mój pokój:
A w nim kolejna łazienka:
No i ostatnie pomieszczenie, pokój gościnny:
To wszystko było cudowne. Pobiegłam do sprzedawcy.
- Biorę- powiedziałam
- Jasne, to będzie 19 tysięcy, równo- uśmiechnął się. Dałam mu wyznaczoną sumę pieniędzy i pobiegłam w stronę mojego domu. Ale to co tam zobaczyłam, zamurowało mnie...

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 1

Idzie przez las, słyszy szelest, widzi czyjąś sylwetkę. Ciemna, wysoka i chuda. Tajemnicza osoba coraz bardziej zastraszała Skyrlet. Nie mogła oddychać, nie wiedziała co robić, co się z nią dzieję. Nagle nieznajoma sylwetka zaczęła wydawać się dziwnie znajoma. Ciemna osoba, chciała złapać Skyrlet, ale...
- Aaa!- krzyknęłam przestraszona. Znowu ten głupi sen. Ciągle się powtarza. Może to jakieś ostrzeżenie? A może wskazówka jak dotrzeć do moich rodziców? Co rano zadawałam sobie te pytania. Wolnym ruchem zwlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Miałam tam chyba z pięć bluzek, dwie pary spodni i jedną parę butów (convers'ów). Nigdzie nie zarabiałam, mieszkanie wynajęłam i w każdej chwili mogą mi je odebrać. Dlaczego ja? Co ja takiego zrobiłam? Przecież nie byłam jakimś nie wiadomo jakim przestępcą, tylko zwykłą 12-latką. W końcu zdecydowałam się na ubranie tego i uczesałam się w końską kitkę. Wzięłam swoją torebkę, rysownik, ołówek, parę złoty i wyszłam z mieszkania. Wolnym tempem przemieszczałam się przez ulice, które już całkiem dobrze znałam. W końcu, po paru minutach dotarłam do mojego celu. Była nim mała i przytulna kawiarnia. Chodziłam zazwyczaj do niej, tylko dlatego, że nie było dużego zaludnienia, co w Londynie było nowością. Usiadłam przy ostatnim stoliku, koło którego znajdowało się okno, dzięki czemu miałam lepszy widok na krajobraz Londyński.  Wyciągnęłam rysownik i ołówek i położyłam je na stolik. Kiedy miałam zacząć rysować podeszła do mnie kelnerka. 
- Coś Pani sobie życzy?- uśmiechnęła się.
- Poproszę wodę- odpowiedziałam również się uśmiechając i wróciłam, do szkicowania. Po ok. minucie dostałam wodę, zapłaciłam wyznaczoną ilość pieniędzy i wróciłam do mojej wcześniejszej czynność.
Skończony rysunek Skyrlet.
Spakowałam przybory i wyszłam z kawiarenki. Szłam powolnym krokiem przez zatłoczone miasto nie zwracając uwagi na innych zapatrzonych w siebie idiotów. Spacerowałam z głową w dole wsłuchując się w dudniącą muzykę w moich uszach. Nagle zderzyłam się z czymś twardym i leżałam na ziemi, już bez słuchawek. Spojrzałam w górę, co było moją przeszkodą. Stał tam ok. 20 chłopak z lokami na głowie. Miał zielone oczy i bardzo dużo tatuaży. Podał mi rękę za znak, że chce mi pomóc się podnieść. Ostrożnie podniósł mnie do góry i podniósł rzeczy, które mi upadły.

sobota, 8 lutego 2014

Prolog

Według niektórych zwykła nastolatka, a dla innych jebana suka. Lecz czasami ludzie nie znają przeszłości osoby, którą oceniają widząc ją pierwszy i ostatni raz w mieście... Niektóre osoby nie wiedzą co to znaczy miłość przez krzywdy im wyrządzone kilka lat temu. Skyrlet jest jedną z nich. Rodzice porzucili ją gdy miała 12 lat, a ze względu na to, że nie chciała trafić do sierocińca, ukrywała się. Sześć lat żyła w niepokoju i strachu. Sam się wychowała, nikomu nie ufała, nie znała nikogo poza sobą. Jako nie pełnoletnia osoba przemieszczała się z miasta na miasto, jednak kiedy dorosła przeprowadziła się z kraju, który przypominał jej dwie emocje: ból i cierpienie, do Londynu. Zamknięta w sobie osoba, która cudnie maluję i nie ma dzieciństwa, bo wiecznie działa na własną rękę. Wyobrażacie sobie siebie taką? Zapatrzeni w siebie idioci nie potrafią, a dlaczego? Sami się zastanówcie. Natomiast zwykłe osoby, mogą sobie taką sytuację wyobrazić, ale jednego nie umieją. Nie umieją wyobrazić sobie, tak wielkiego bólu, które takie osoby przeżywają, tylko pytanie czemu nie potrafią sobie tego cierpienia wyobrazić? Bo nigdy go nie przeżyły...